czwartek, 29 października 2015

Czaju daj czyli zdrowy wrzątek

Gorąca woda – podstawa istnienia ludzkości! Pozwala ugotować niestrawne i szkodliwe na surowo pokarmy i przygotować rozgrzewające napary. Wody pijemy tak dużo – bo powinniśmy co najmniej 10 litrów tygodniowo, a dobrze by było nawet dwa razy tyle. To przecież jeśli w ciągu roku wypijemy 500-1000 litrów roztworu chemii, to hu hu! Mogą sobie przekonywać spece z warszawskich wodociągów, że woda na wylocie z oczyszczalni to pychota. Ale mieszkałam już w takich miejscach, gdzie nie dało się nią nawet wypłukać zębów.

Długotrwałe przyjmowanie związków chloru sprzyja nowotworom pęcherza. A co z przechowywaniem wody źródlanej i mineralnej w butlach z tworzywa? To przynajmniej materiał z mniej reaktywnych składników – nie to, co wielkie, sztywne i przejrzyste jak szkło butle do kranika z bisfenolem-A. W kranikach i przewodach filtrów przepływowych czają się bakterie, które spożyte zwłaszcza w poniedziałek na pusty żołądek z owocami są przyczyną zażywania 20 tabletek węgla, bo tylko tyle w dwóch porcjach jest je w stanie wyciągnąć z żołądka. Pij przegotowaną – to samo ze względów sanitarnych z wodą oligoceńską. Mamy szczęście mieszkać w kraju położonym na złożach wód. W obliczu globalnej suszy dalibyśmy radę – pod warunkiem, że oligocenka przestałaby się lać na ulice z uszkodzonych kranów. No i mamy wspaniałe wody mineralne, ale tylko te według starej klasyfikacji; dzięki lobby koncernów tak nazywa się już również czystą wodę ze złóż, ale tak ubogą w składniki mineralne, jak kranówka. Picie skandalicznie niskozmineralizowanej wody sprzyja (z czasem) zawałom i wylewom, bo zaburza bilans związków mineralnych i jest tak uboga z magnez, że będący w (nie)równowadze z nim wapń osadza się od nadmiaru w tętnicach. A zdrowa woda to tylko właśnie ta dość wysoko zmineralizowana, bo inna jest tylko niezbędna albo wręcz szkodliwa.

O tym będzie jeszcze osobno, i o kultowej Muszyniance, bez której musiałabym żyć na tabletkach z cytrynianem magnezu. Jeśli komuś się wydaje, że je full magnezu, bo kupuje kaszę gryczaną, pełnoziarnisty chleb i czekoladę (mleczną!), to o tym O magnezie może zapomnieć, bo jest mało przyswajalny. Lepiej wybrać orzechy, fermentowaną soję (tempeh, miso), kwaśny żytni razowiec i wysokomagnezową wodę: proporcje wapnia do magnezu jak 2:1, łatwo się domyśleć, kto jest najbliżej ideału. I to zawsze była rodzinna polska firma.

Wracając do herbaty i tworzyw, sięgamy tematu plastikowego dzbanka filtrującego z plastikowym wkładem i plastikowego czajnika z Chin, który, o zgrozo, rogrzewa się oczywiście aż do 100C! Jeśli gotujesz wodę na gazie, to wdychasz jeszcze lotne cząsteczki – produkty spalania szkodliwe dla płuc. Chyba, że zainwestujesz w kuchenkę z katalizatorem (jestem pewna bez sprawdzania, że takie są, skoro istnieje polska płyta z Wronek, która ma takie właśnie palniki pod szklaną płytą i jest super-eko, ale to oczywiście to jest inwestycja w zdrowie). Zmęczona tymi ostatnimi zakupiłam na wyjeździe piękny, na pewno chiński czajnik o niewątpliwie chińskiej nazwie Botti, w dawnym GS-ie, a dziś Lewiatanie.


I tu zadziałało prawo Murphy'ego, które w tym przypadku mówi:

Jeśli plastikowy czajnik kupiony koło domu za 40 złotych zawsze działa, to stalowy za 100 złotych kupiony daleko od domu na pewno nie będzie, czyli prawodopodobieństwo tego, że nie było się co nakręcać na zdrowy czaj, rośnie wraz z ceną czajnika i odległością do sklepu.

No i patrzę sobie w Rossmanie, a na miejscu mogłam kupić w tej samej cenie uroczy elektryczny czajnik ceramiczny, piękny jak czerwona biedronka w białe kropki.

Wobec czego mam odważny zamiar poznać cenę szklano-stalowego czajnika elektrycznego Russel&Hobbs z wbudowanym (plastikowym) filtrem Brita, szczegóły wkrótce!

(materiały prasowe)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz