sobota, 7 listopada 2015

To co ja w ogóle jem czyli nieliczne wysiłki

Robienie zdjęć wymaga dobrego oświetlenia, a ja żyję w mroku. Ale oto moje nieliczne wysiłki...


To wczorajsza sałatka z surowej brukselki. Na wierzchu pokruszony tempeh, gotowy już w postaci smażonej, i sos czosnkowy TaoTao z sojowym Kikkomana, octem ryżowym, natką i gomashio z prażonego sezamu utartego z suszonymi glonami i solą himalajską.


A to ulubione śniadanie w tym wspaniałym czasie gdy można mieć maliny i jeżyny... Płatki koniecznie jaglane, a najchętniej i owsiane, i najlepiej banan (choć tu musiało wystarczyć jabłko) i naturalne mleczko sojowe.


A to wegańskie "sashimi" ze smażonego tempehu. Z bezmlecznym chrzanem i musztardą Dijon, sałatą masłową z pomidorem, zielonymi oliwkami i smażoną cebulką.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz