poniedziałek, 4 stycznia 2016

Gunship czyli dlaczego zamiast wojennego jest to dla mnie statek miłości?

Zastanawiałam się, czy wydarzyło się dzisiaj cokolwiek inspirującego, o czym mogłabym wspomnieć, ale w końcu doszłam do wniosku, że nic takiego nie miało niestety miejsca. Bo jak nazwać minus kilkanaście stopni na zewnątrz i zakręcone kaloryfery wewnątrz? Brak świeżego wegańskiego jedzenia, po które nie trzeba wychodzić, czasu na zbaczanie z tematów?

Dziękuję Norwegom za pikowane spódnice, Duńczykom za puchowe płaszcze, a trupie Gunship za dostarczenie mnie z domu i z powrotem w sposób słodki, aczkolwiek pełen melancholii.



I coś więcej, ze story o nuklearnej zagładzie świata we wstępnej narracji mistrza Johna Carpentera, o którym nawet nie ma co pisać, bo nie ma jak napisać, i lepiej sobie od razu odświeżyć na Wikipedii - nigdy nie polecam jednak polskich stron o prawie niczym, jeśli ktoś ma luksus studiowania świata po angielsku...

Polecam klip - https://www.youtube.com/watch?v=ONKi2S6YBSU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz